sobota, 17 listopada 2012

Nić porozumienia

Ludź, w sensie człowiek, porozumiewa się z drugim ludziem, w sensie człowiekiem, na dwa sposoby: werbalnie oraz niewerbalnie (parajęzyk i te sprawy). Ludź, w sensie człowiek, mówi do ludzia, w sensie człowieka, słowami jedynie w ok.10%. To mowa werbalna, czyli nasze słowa przekazywane w rozmowie czy tam innym porozumieniu językowym, ale tylko słowa. Nic więcej wiedzieć nie trzeba, wystarczy skojarzenie mowa werbalna=słowa i NIC więcej!
Posiadamy w szyjce takie urządzonko, bardzo mądre, które pozwala nam wrzeszczeć, krzyczeć, piszczeć, szczekać, miauczeć... Jest to moi drodzy krtań, czyli górny odcinek ukłądu oddechowego; 4-6 cm długości; nieparzysty narząd służący do wydawania dźwięków; łączący gardło z tchawicą... "Krtań łączy się z gardłem za pośrednictwem wejścia do krtani (łac. aditus laryngis), a z tchawicą łączy się na poziomie górnej części trzonu C5 lub C6" i... na pewno wszystko wiecie! ;-) Ta krtań umożliwia nam coś takiego jak modulacje głosu, co jest bardzo ważne. Wpływa to na sposób odbioru naszego przekazu słownego przez odbiorcę-słuchacza.

Ludź, w sensie człowiek, porozumiewa się w znacznym stopniu z ludziem, w sensie człowiekiem, za pomocą komunikacji niewerbalnej, używa jej do przekazywania swoich intencji aż w ok.90%! Komunikacja nie werbalna złożona jest z naszej mowy ciała, mimiki, gestykulacji i wszystkiego co słowem nie jest ;-)
Już wyjaśniam do czego dążę! Otóż w sposobie porozumienia nie różnimy się jakoś znacznie od psów. Pies z psem porozumiewa się raczej tylko mową ciała, a więc z nami także porozumiewa się (a raczej stara porozumieć się) mową ciała. I powinno to być w pełni zrozumiałe, on inaczej przekazać nam tego nie potrafi. To w takim razie dlaczego w dużej ilości przypadków podczas pracy z psem występuje taki zwrot jak: "bo on nie rozumie!". A może popatrzeć by na to z drugiej strony...? Może to my nie rozumiemy jego...? Albo nie potrafimy jasno, zwięźle "powiedzieć" o co nam chodzi?



 Pies ma inteligencję 2-letniego dziecka. Dziecko w tym wieku zaczyna mówić, rozróżniać tonację głosu, rozróżniać brzmienie poszczególnych liter, rozumie wydawane polecenia. Nasz pies jest zatem człowiekiem w wieku 2 lat, uzmysłówmy to sobie! Patrzymy na psa i widzimy małego, pojętego, ciekawego świata brzdąca, który domaga się naszej uwagi! Ale zwróćmy uwagę także na to, że dwuletnie dziecko bardzo emocjonalnie podchodzi do większości spraw, nie potrafi kontrolować własnych emocji, jego instynkt bierze górę i robi swoje, nie pozostawiając wyboru "zdrowemu" myśleniu. Czy to nie znajome zachowanie...? Na podobnych zasadach funkcjonuje pies :-)

Wyobraźmy sobie zatem sytuację:

Wchodzimy do gabinetu dyrektora/szefa/przełożonego, siedzi on za biurkiem i:
     a) z grobową miną oświadcza nam, że dostaliśmy podwyżkę, bez żadnych ruchów mimiki twarzy, żadnych gestów, po prostu mówi nam z grobową miną, że dostaliśmy podwyżkę,
     b) z uśmiechem na twarzy oświadcza nam, że dostaliśmy podwyżkę, unosi się, aby nam pogratulować, mimika jego twarzy wyraża zadowolenie radość, ściska nam dłoń, gratuluje, klepie po ramieniu.

Jak reagujemy na obydwie te sytuacje? No właśnie - na każdą z nich kompletnie przeciwnie :-) Tak też reaguje nasz pies kiedy każemy mu na przykład usiąść, kiedy robimy to entuzjastycznie on także robi to entuzjastycznie, kiedy robi to "przez zęby" nasz pies albo ucieknie, albo położy uszy po sobie odwróci wzrok, głowę, obliże się czy wyśle jeszcze inne sygnały uspokajające (więcej o tym w książce Turid Rugaas "Sygnały uspokajające", która to według mnie jest podstawową podstawą umiejętnego czytania psów, a co za tym idzie umiejętnego porozumiewania się i pracy z nimi).

Zastanówmy się lepiej jak my odnosimy się do własnego psa? Czy na pewno tak jak powinniśmy? A może wszystkie "on nie umie/nie rozumie" swoje podłoże mają w nas? Może czas zacząć pracować nad sobą, a nie nad psem? Ja powiem, że to jest właśnie, moim zdaniem, największy klucz do sukcesu: praca nad sobą, bo pracując nad sobą automatycznie pracujesz nad psem, jego kontaktem z człowiekiem, relacjach pies-człowiek.


























Pies bardzo emocjonalnie podchodzi do stawianych przed nim zadań - dla niego jest to być albo nie być. W jego mózgu nie ma kryterium "ważności sprawy", pies wszystko pojmuje jako super ważną sprawę, godną BORu czy FBI. Mówiąc "siad", mówisz "zamach na prezydenta!". Dla naszego psa jesteśmy szefem (a przynajmniej powinniśmy być), nasz pies nie chce stracić posady psa, a więc wszystko traktuje dosłownie i poważnie. Co nie oznacza, że nie powinniśmy ułatwiać mu tego rozumienia :-)
Zastanówmy się wiec czy nie lepsze rezultaty osiągniemy przestawiając się na język psa, niż usilnie próbując nauczyć psa języka ludzkiego. Biorąc pod uwagę roziwnięcie naszej inteligencji i inteligencji psa oraz fakt, że nam całkiem łatwo przestawić się na psi język, trzeba tylko trochę chęci!  ...wychodzi jednak, że lepiej nauczyć się "psiego" :-)